Ostre starty na lotnisku w Ornecie...

Dźwięk podrasowanych silników i pisk opon w ostrych zakrętach rozpoczął następną edycję sprintów rajdowych. Impreza na orneckim lotnisku weszła na stałe do kalendarza imprez sportów rajdowych.

To nie przypadek, że te miejsce upodobali sobie uzdolnieni kierowcy sportowcy. Miejsce zobowiązuje do jazdy na miarę mistrzów i sięganie po najwyższe laury.
Już w latach 70 tych pierwsze rajdowe samochody zagościły na lotniskowych betonach. Tu ścigała się elita polskich rajdowców: Mucha, Zasada, Jaroszewicz, Krupa, Bublewicz... Nazwiska te głośnym echem rozbrzmiewały za granicą.

W słoneczny sobotni poranek ruszyły pierwsze biegi. O laury ubiegło się prawie 40 załóg. Dobra organizacja i wręcz idealne warunki drogowe ściągają znanych rajdowców. Organizator imprezy, Olsztyński Klub Rajdowy uważa, że ściganie się na orneckim lotnisku należy do jednych z lepszych w regionie.

Za każdym razem widać perfekcję i opanowania trudnej, sportowej jazdy. I tym razem zawodnicy nie zawiedli zebrana publiczność. Pokazali najwyższą szkołę jazdy. Ostre starty, pokonywanie ustawionych szykan, sprinty na prostej podobne startującym samolotom... to mogło nasycić najwybredniejszych smakoszy tej dziedziny sportu.

Oprócz rasowych motoryzacyjnych rumaków pojawił się..."maluch". Ta legenda polskich szos dzielnie stawiała czoła i trudnym wymogom sportowej trasy.

„Tu warto się ścigać” to opinia zawodników tych z doświadczeniem jak i tych, co po raz pierwszy zawitali na lotnisko. Lotnisko, gdzie wiele lat temu prędkość była czymś zwyczajnym. Przecież tu, na orneckim niebie, ścigały się samoloty 29 pułku lotnictwa myśliwskiego.

RD